The Malta Experience

by - 13:31:00


Tęsknota za podróżami ujawnia się u mnie najczęściej już po wakacjach - w czasie kiedy stają się one mniej dostępne, odległe dosłownie i w przenośni. Gdzie to ciepło, gdzie piękne widoki? Smutne, jesienne myśli potrafią wypełnić umysł w całości. I tak siedząc w domowym zaciszu z kubkiem gorącej, parującej herbaty, zawinięta w koc, czekając na zbliżający się deszczowy listopad oglądam zdjęcia i wspominam swój ostatni wyjazd, który miał miejsce zaledwie półtora miesiąca temu. Dzieli mnie od niego także 2000 kilometrów oraz 20 stopni różnicy w temperaturze.

Najlepszy dotychczas wyjazd kończył moje najdłuższe wakacje w życiu, rozpoczął się 18 września, a zakończył 6 dni później. Te wspaniałe kilka dni spędziłam na południu Europy, tuż pod Sycylią, na malutkiej wyspie, która zajmuje 5-te miejsce pod względem powierzchni kraju. Był to mój pierwszy pobyt na wyspie dłużej niż wycieczka jednodniowa. Pomimo trudności z Internetem starałam się być z Wami na bieżąco na moim Instagramie, więc zapewne część z Was wie gdzie byłam :) Nie powinno też być dla Was niczym nowym, to że wybrałam się tam razem Wojtkiem.

Malta Experience
Od decyzji do działania

Bilety na lot zakupiliśmy na początku lipca, a z racji tego, że oboje z Wojtkiem jesteśmy już studentami mogliśmy sobie pozwolić na wyjazd w połowie września. Z początku proponowałam Korfu, grecką wyspę, a mój towarzysz okolice Hiszpanii czy Maroka, jednak ostateczny wybór padł bez chwili zawahania - lecimy na Maltę! Kierunek okazał się strzałem w 10, gdyż w tym roku nie był tak oblegany i nie był na tyle popularny jak wcześniej wspomniane Korfu.

Szczegółowe planowanie naszego wyjazdu rozpoczęliśmy wraz z pierwszymi dniami września. I wiecie co? Naprawdę ciężko to pojąć, że cała wyspa, wraz z Gozo i Comino, dwoma mniejszymi wyspami, stanowią cały kraj, a zabytki rozsiane są tu w każdym mieście. To nie jest Rzym, gdzie na piechotę zwiedzicie całe miasto, to nie jest Wilno, gdzie 2 dni starczą na zapoznanie się z tym miejscem. To Malta, mały, ale bogaty w zabytki i wspaniałe widoki kraj wyspiarski, a każdy zakątek jest inny, jak nie bardziej ciekawy od poprzedniego. 
Dowiedzieliśmy się o transporcie i bilecie tygodniowym obowiązującym na wyspach, kupiliśmy nasz ulubiony przewodnik, przekopaliśmy blogi podróżnicze i Google i zrobiliśmy listę najważniejszych miejsc, najładniejszych, najbardziej okazałych, jakie musimy zobaczyć będąc na Malcie. Poczytaliśmy nieco o lokalnym jedzeniu, kulturze miejsca oraz ważnych prawach dotyczących także przyjezdnych.

Ciekawostką jest historia Malty oraz jej położenie, które ma znaczący wpływ na wygląd tutejszych miast. Przyjeżdżając tutaj nie spotkacie architektury typowej dla południa Europy. Zdecydowanie bliżej jej do tej marokańskiej. Słomiano-piaskowe budynki, proste, ale jednocześnie ozdobione ściany, łuki i kolumny. Cechą charakterystyczną dla Malty są także barwne balkony i okiennice. Skrajnością, wyróżniającą Maltę jest wpływ Wielkiej Brytanii, nie tylko w postaci postawionych co krok czynnych budek telefonicznych, skrzynek na listy, brytyjskich śniadań czy ruchu lewostronnego, ale także ustanowienie języka angielskiego jako język urzędowy. To jedyny kraj, który odwiedziłam i nie miałam w nim problemów z porozumiewaniem się. Zarówno angielski jak i maltański to języki urzędowe, powszechnie używane, a przysłuchując się rozmowom tubylców wychwycimy często oba języki jednocześnie :)



Nie obyło się bez problemów z noclegiem - w tym roku szło nam to gorzej, więc ostatecznie ponownie skorzystaliśmy z grupy na Facebook'u 'Polacy na Malcie'. Udało nam się znaleźć nocleg na 4 noce u Michała, na północno-zachodniej części wyspy w miejscowości Buggibba oraz na jedną noc w miejscowości Sannat na wyspie Gozo. Ostatnią noc spędzliśmy na lotnisku.

Lot na Maltę z Warszawy trwa 3 godziny, a tuż po wylądowaniu po godzinie 22 przywitał nas.. deszcz. I burza! Jest to na tyle niecodzienna sytuacja, że następnego dnia w sklepie i na ulicach ludzie rozmawiali o tym przejęci jak o trzęsieniu ziemii. Po dotarciu do Buggibby, oddalonej o 20 kilometrów od lotniska długo jeszcze krążyliśmy po mieście nie mogąc znaleźć mieszkania Michała. Ostatecznie położyliśmy się spać grubo po 1 w nocy, a tego samego dnia z rana rozpoczęliśmy zwiedzanie pełną parą.

Valletta, stolica wyspy. To od niej rozpoczęliśmy maltańską przygodę. Obszar na południu kraju zamieszkuje zaledwie 6 tysięcy osób, co porównywalne jest z Polską wioską. Jednak jest to miejsce naprawdę bogate zarówno w zabytki jak i widoki oraz kulturę i historię. Podobnie jak każde inne miasto zwiedza się na piechotę, autobusy dojeżdżają tylko do bram miasta (tubylcy korzystają z jednej lini krążącej po obrzeżach Valletty) Tuż przy wejściu możemy odwiedzić pierwszy zielony teren, zwany Ogrodami Hastings, z których możemy podziwiać zacumowane łódki, jachty i stateczki.
Głowna ulica prowadzi do fortu. Regularna szachownica bocznych uliczek skrywa wiele tajemnic i budynków wbudowanych w wysokie kamienniczki. Od kościołów i kaplic, aż po masywne drzwi zamknięte na cztery spusty. Przy okazji warto wspomnieć, że drzwi wejściowe na Malcie rzadko kiedy mają klamki. Jedyną możliwością dostania się do środka jest przekręcenie kluczyka w zamku (często też w drugą stronę niż u nas!), a po zamknięciu drzwi zatrzaskują się ponownie!
Będąc w stolicy warto odpocząć w cieniu drzew w Ogrodach Barrakka. Nam zdecydowanie bardziej przypadły do gustu Dolne - nie dość, że ładniejsze widoki, to do tego zdecydowanie mniej ludzi niż w Górnych.
Idąc wybrzeżem możemy podziwiać 2 forty oraz latarnię morską. Jeden z nich, fort Saint Angelo mieliśmy przyjemność odwiedzić przy zachodzie słońca. Z tego miejsca możemy podziwiać Vallettę - widok jest niesamowity! Miejscowość Birgu to labirynt magicznych uliczek i wąskich alaejek otoczonych wysokimi budynkami. Nie spodziewają się tam turystów, byliśmy czymś niecodziennym, o późnej godzinie.







Mdina i Rabat położone na południowej części wyspy to dwa miasta oddzielone ulicą. Mdina to dawna stolica, bardzo zabytkowa i wyjątkowa. Cała umiejscowiona jest za potężnymi murami, wewnątrz których wiją się wąskie alejki pośród wysokich budynków. Wyglądem przypomina labirynt! Rabat, czyli miasto za murami to o wiele spokojniejsza okolica, zdecydowanie mniej w niej turystów, za to nie brak jej uroku i spokojnego życia tubylców. Miasteczko może pochwalić się naprawdę barwnymi balkonami oraz pięknymi uliczkami pełnych kwiatów i roślinności doniczkowej.





Na Gozo, gdzie spędziliśmy czwarty i piąty dzień odwiedziliśmy więcej miast. Stolicą wyspy jest Rabat, gdzie charakterystycznym punktem jest potężna cytadela. W okolicy odwiedziliśmy także miejscowości Xaghra, Mgarr, San Lawrenz czy Sannat, gdzie mieliśmy nocleg. Odwiedzając wieczorem malutki ryneczek z kościołem w Sannat staliśmy się ciekawostką wśród tutejszych - jedyni ludzie to tubylcy pijący piwo w jedynym otwartym lokalu.

Malta to kraj klifów. Niecodzienny widok mogliśmy podziwiać z oddali, płynąc promem z Malty na Gozo. Z bliska pierwsze klify zobaczyliśmy drugiego dnia w miejscowości Dingli. Trafiliśmy na dość nietypową pogodę, przed zachodem słońca, a jednocześnie zachmurzenie. Niebo zlało się na horyzoncie z morzem, które w tym miejscu było niesamowicie rozległe. Stojąc na czubku 200 metrowych klifów możemy podziwiać także małe uprawy rolne, wręcz wciśnięte pomiędzy skały.
Drugie klify to popularne Ta Cenc na wyspie Gozo. Z samego rana wyruszliśmy na wschód słońca. Błądząc na otwartych polach dotarliśmy na miejsce, na najbardziej wysunięty punkt Gozo w kierunku południa. Zajęło nam to około godziny, jednak było warto. Z jednej strony, patrząc na wschodzące słońce podziwialiśmy wyspę Comino oraz Maltę, a odwracając się tyłem do naszej światłodajnej gwiazdy mieliśmy okazję zobaczyć piękne, wysokie i potężne klify. Miejsce marzenie. Ani jednej żywej duszy, cisza, szum morza i obijające się o kamienie fale. Cisza, natura, spokój.






San Lawrenz i Azure Window to miejsce znane z pocztówek. Nasza podróż na wschód Gozo nie należała do najszybszych i najłatwiejszych. Idąc w dół ruchliwą ulicą mieliśmy nadzieje, że to oklepane i naprawdę popularne miejsce nie rozczaruje nas.. I nie zawiedliśmy się. Bajkowe skały otoczone klifami. Kamienne okno jest naprawdę wielkie, a widok z jego szczytu nieziemski. Niecodziennym widokiem była para ludzi w średnim wieku z wędką.. na wysokości ponad 200 metrów. Tak, łowili ryby :)  Pomimo sporej ilości turystów jest tu naprawdę przyjemnie i każdy może znaleźć kącik dla siebie.



Nie zrezygnowaliśmy z plażowania! Pierwszą plażą jaką odwiedziliśmy jeszcze na Malcie jest Riviera Bay na południowym-wschodzie wyspy. Piękna piaszczysto-kamienista plaża z błętitną wodą. Aby do niej się dostać trzeba zejść długimi schodami w dół, w międzyczasie można podziwiać rozległe morze. Na szczycie znajduje się także wieża widokowa z której możemy podziwiać nie tylko naszą plażę, ale także sąsiednią - Golden Bay.
Odwiedzając Gozo zaplanowaliśmy także plażowanie na tamtej wyspie. Zarówno w przewodniku jak i od ludzi słyszeliśmy, że Ramla Bay umiejscowiona na północy Gozo należy do najpiękniejszych wysp archipelagu. Zdecydowanie się z tym zgodzę! Złoty piach, błękitne i niesamowicie przejrzyste morze z turkusowymi prześwitami, delikatne fale i zero kamieni. Piękna okolica, a pod koniec sezonu wcale nie było tak wiele ludzi. Pomimo tego, że przez cały dzień towarzyszyły nam plecaki z całym naszym dobytkiem byłam zadowolona, że spędziliśmy na tej pięknej plaży te 3 godziny korzystając ze słońca, którego w Polsce już od tygodnia nie było.




Ta wyspa to kraj wysoce religijny. Ponad 90% społeczności to głęboko wierzący katolicy. W przeciwieństwie do Polski kościoły i kapliczki stawiane są tu co krok. Nie znajdziemy tu wieżowców czy wielkich galerii handlowych - ogromne nakłady pieniężne przeznaczane są na budowy kościołów i katedr. Nieważne czy to stolica, miasto czy mała mieścina - te budynki widać z daleka. Naszą szczególną uwagę skupiła wielka Rotunda na Gozo w miejscowości Xewkija, widoczna z Rabatu oraz Rotunda w miejscowości Mosta na Malcie, która także była pokaźnych rozmiarów.




Malta to kraj kotów i starzejącego się społeczeństwa. Co krok, czy to w bramie, czy pod samochodem znajdziemy koty, które błąkają się bez celu lub śpią przed drzwiami swoich domów. Zwierzaki te jednak przejęły bałkańską mentalność siestowania i bywają skrajnie leniwe - nawet nie chciało im się podchodzić po kawałek mięska, za to są prawdziwymi pieszczochami - wiele z nich wzięlibyśmy ze sobą, żeby zagłaskać je na śmierć :)
Starzejące się społeczeństwo Malty to nic nowego. Młodym ludziom trudno się tu rozwijać i emigrują do innych krajów, a na miejscu pozostają ludzie 50+. Przykry widok, jednak całkowicie rozumiem postępowanie młodych.


   


Brytyjskie śniadania są tutaj na porządku dziennym. Dostaniemy je co krok w centrum miasta od 2 euro. Do tego dostaniemy kubek czarnej herbaty lub prawdziwej, mocnej kawy. Będąc tutaj warto skosztować smakołyków z wyspy, szczególnie z Gozo. Należą do nich przetwory owocowe typu dżemy oraz kremy z orzechów, serki białe, a także pastizzi - przekąska z ciasta francuskiego z nadzieniem z mielonego groszku i serka ricotty. Naszym ulubieńcem stała się pizza, zarówno pepperoni z oliwkami, jak i ta z szynką i jajkiem na twardo! Zrobiona na grubym cieście odbiega od tej włoskiej, jest niemniej jednak bardzo smaczna, podobnie jak rollsy z kurczakiem czy dania z makaronu i ryżu zapiekane z sosem i serem. Ich cena często nie przekracza 3 euro, gdzie pizza kosztuje 1 euro za spory kawałek.
Będąc tu, na wyspie warto spróbować kawy - jest naprawdę pyszna! Moim ulubieńcem stała się czekoladowa mocha. Dla pełnoletnich - piwo Cisk - złoty trunek dostępny w każdej knajpce, restauracji, barze czy sklepie.



Kiedy zapytaliśmy na grupie co jeszcze warto zobaczyć na Malcie w ciągu 5 dni odpowiedzieli nam, że w tym czasie zdążymy objechać kraj 30 razy, jak nie więcej. Może i prawda, objechać - tak. Transport jest tu naprawdę dobrze rozwinięty, komunikacja między większymi miastami to często 20-30 minut, autobusy kursują non stop, a największe ich skupisko jest w stolicy, skąd pojedziemy na każdy kraniec wyspy. Korzystaliśmy z komunikacji codziennie, jednak nie chodziło nam o objechanie całej wyspy, a zobaczenie możliwie jak najwięcej i zakochanie się w kraju. Udało się - zakochaliśmy się, jednak nie udało nam się zobaczyć tyle ile chcieliśmy. Nie zwiedziliśmy w ogóle zachodniej części wyspy, granicą stała się Valletta, Birgu i lotnisko. Nie odwiedziliśmy wielu mniejszych miejscowości, które zapisaliśmy na naszej liście, chociażby wielkiego miasta Mosta czy też Sliemy. Koniecznie wrócę tu, tym razem na minimum 2 tygodnie, tydzień na Malcie, tydzień na dzikim Gozo. Pochłonęłam ten klimat i jestem zauroczona tym miejscem, a chcę poznać jeszcze więcej.

Każdy dzień naszego pobytu na wyspie.. zbliżał nas do jego końca. To dziwne, pesymistyczne podejście towarzyszyło mi przez cały wyjazd. Od pierwszego dnia zamartwiałam się, już na miejscu tęskniłam za Maltą. Z bólem pożegnaliśmy lotnisko w sobotni poranek. Teraz, 1,5 miesiąca po powrocie z raju, oglądając zdjęcia, obrabiając je i pisząc ten post zdaję sobie sprawę, że to miejsce jest wyjątkowe, a ja marzę by tu wrócić. I zrobię to :)



A Wy gdzie byliście w tym roku na wakacjach? A może nigdzie nie byliście i dopiero jedziecie gdzieś dalej na święta, Sylwestra czy ferie?

Zapraszam Was na mojego Instagrama oraz Fanpage, gdzie będziecie na bieżąco informowani o nowościach na blogu :) Zaobserwuj, polajkuj i nie przegap żadnej nowości!

UWAGA, to tylko część zdjęć. Dlaczego? Malta jest zbyt piękna aby zmieścić ją w jednym wpisie. Dodatkowo tutaj, w tym wpisie znajdziecie opis tego kraju, ciekawostki, moje wrażenia, z małą porcją zdjęć. A w kolejnym wpisie, który pojawi się jutro, będzie czekała na Was cała fotorelacja, pełna pięknych zdjęć, kolorów i słońca.

PS. Autorem większości zdjęć jest Wojtek, a wykonał je aparatem Sony DSC-HX-60B
Drugą część zdjęć wykonałam ja, aparatem Canon PowerShot SX220 HS, kamerką GoPro oraz telefonem HTC Desire610 :)

You May Also Like

11 komentarze

  1. Jejku ale zazdroszczę :)
    Tez tak chcę !

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim marzeniem jest odwiedzenie Malty, może kiedyś je spełnię.
    Ale Ci zazdroszczę :)

    MARTHA-ZAPRASZAM💋

    OdpowiedzUsuń
  3. NO JESTEŚCIE NIESAMOWICI! I MEGA INSPIRUJĄCY <3
    Życzę kolejnych cudownych podróży razem!!!

    Mój blog - klik! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. ale śliczne widoki, chyba się kiedyś tam wybiorę!

    ZAPRASZAM NA MÓJ BLOG http://www.zoozelooveblog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. To musiało być super doświadczenie!

    lady-aria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale tam pieknie! Też chcę <3

    rilseee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowne widoki! Widać, że Twój wyjazd był udany :) Na Malcie nigdy nie byłam, ale przyznam, że Twój wpis intryguje do planowania następnych wakacji! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie dość , że czyta się o tym miejscach z przyjemnością to i fantazja zaczyna brać górę .
    Naprawdę po takiej recenzji jestem skora szukać biletów.
    Świetnie opisane, szczegółowo do tego stopnia, że naprawdę chciałabym ujrzeć to na własne oczy! Do tego te piękne zachęcające zdjęcia...
    Brrr a pomyśleć , że u mnie śnieg za oknem i temperatura minusowa.
    Naprawdę takiej wycieczki to tylko pozazdrościć !
    Zapraszam do mnie ;)
    http://oczamimlodejtesterki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, piękne zdjęcia, super post, do tego ten klimat i doświadczenia... Tylko pozazdrościć. Zastanawiałam się w którym kierunku wybrać się na 18 urodziny, a teraz chyba już wiem, gdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetna relacja, zachęciłaś mnie do odwiedzenia Malty. Widoki są po prostu cudne, a Ty ciekawie i jasno wszystko opisałaś. W tym roku byłam we Francji kilka razy i w Hiszpani, ale o tym możesz poczytać na moim blogu jakbyś miała ochotę ;)

    Zostaję na dłużej i dodaję do obserwujących :*
    http://sarowly.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń