Kolorowe Schody
Kraków. Magiczne miasto położone w województwie małopolskim. Oddalone od mojego domu zaledwie o 120 kilometrów. Poznawałam je od dziecka, w końcu kto nie słyszał o ziejącym prawdziwym ogniem Smoku Wawelskim? Jednak zazwyczaj były to typowe wypady rodzinne na jeden dzień, nieczęsto zostawaliśmy na noc. Nawet jeżdżąc z Wojtkiem po Polsce i świecie wybieraliśmy to miasto jako jednodniową wycieczkę, odskocznię od cięższych wyjazdów, po prostu dla przyjemności i spaceru.
Tym razem jednak zdecydowaliśmy na dłuższy trip do serca małopolski z ambitniejszym planem zwiedzania. Nasza podróż miała miejsce na początku lipca i trwała 3 dni. To naprawdę sporo czasu jak na miasto, które poznało się już w większości.
Podróż rozpoczęliśmy wyjątkowo, bo w samo południe.. od złapania stopa! Było to moje pierwsze doświadczenie ze stopem na kartkę, czyli z napisem na kartonie gdzie chcemy jechać i co ciekawe udało nam się go złapać w zaledwie 7 minut! Byłam pod niemałym wrażeniem. A żeby tego było mało okazało się, że świat jest mały i że z Szymonem, który zatrzymał się zaoferował nam podwózkę do Krakowa, mamy wspólnych znajomych, a ja sama kojarzę go od bardzo dawna :D
Po dwóch godzinach niesamowicie przyjemnej jazdy w świetnym towarzystwie dojechaliśmy na miejsce i udaliśmy się na krakowskie błonia, gdzie trwały już przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. Następnie kierowaliśmy się do serca miasta, czyli na rynek i okolice. Można by powiedzieć, że to stały punkt wszystkich wypadów do Krakowa. O każdej porze roku jest tu pięknie, nawet podczas deszczowej jesieni. My na szczęście na pogodę nie musieliśmy narzekać - piękne bezchmurne niebo, słońce, delikatny wiatr i idealna temperatura wahająca się w granicach 25-30 stopni za dnia.
Wieczór spędziliśmy nad Wisłą, podziwiając nie tylko zachód słońca, ale także aktywność fizyczną ludzi, którzy co chwila mijali nas, a to truchtem, a to na rowerze, a to na rolkach.. Całe rodziny, pojedyncze jednostki i grupki znajomych. Możliwość noclegu zaoferował nam kolega Wojtka studiujący w Krakowie. Uwielbiam takie spotkania, gdy siedzi się do nocy i wspomina stare, ale jeszcze nie tak odległe, licealne czasy.
Nowy dzień rozpoczęliśmy od wycieczki do Oświęcimia. Był to najważniejszy punkt naszej 3-dniowej wyprawy, ponieważ do tej pory żadne z nas tam jeszcze nie było. Do miasta udaliśmy się pociągiem, który w porównaniu z specjalnie przygotowanymi autokarami Kraków-Oświęcim kosztują grosze, a dokładnie około 5-10 zł.
Wejście na teren muzeum jest płatne. Niestety już od samego początku nie byłam zachwycona - problemy formalne z torebką, bo za duża, niemiła obsługa oraz zwiedzanie z przewodnikiem... Nie wiedziałam co gorsze, jednak ostatniego problemu szybko się pozbyliśmy. Szczerze nie przepadam za zwiedzaniem z grupą, i choćby przewodnik opowiadał niesamowicie ciekawie - w tym miejscu nie odpowiadała mi taka forma wycieczki. Zwykle jest to przepędzanie, robienie na szybko - tak było i tym razem. Po kilkunastu minutach odłączyliśmy się po cichu od grupy zwiedzających i swoim wolnym tempem spacerowaliśmy po terenie Auschwitz. Spokojnie czytaliśmy plansze które nas interesowały, zaglądaliśmy do gablotek, a następnie staliśmy nad nimi zamyśleni - w końcu był czas na połączenie muzeum z rzeczywistością. To tutaj byli prawdziwi ludzie, niecałe 100 lat temu, nasi dziadkowie, rodziny. Ginęli jeden po drugim, na dziesiątki sposobów, a my dziś chodzimy ich ścieżkami i oglądamy za szybą pozostałości po nich. Z grupą pędzącą wiecznie do przodu nigdy nie doznałabym takich myśli. Z czasem mijało nas coraz więcej grup, a my nadal spokojnie przemieszczaliśmy się po terenie muzeum.
Wróciliśmy wieczornym pociągiem do centrum, a następnie udaliśmy się na ulicę Poleską, boczną uliczkę wychodzącą z Grodzkiej, do restauracji Trzy Papryczki, gdzie mieliśmy rezerwację. Jest to jedna z lepszych pizzerii w Krakowie, gdzie pizza pieczona jest w piecu palonym drewnem, a jej smak pozostaje w ustach na kilka godzin. Do tego cechuje się nietypowymi połączeniami smakowymi zarówno na pizzy, jak i w innych daniach. Zdecydowanie najprzyjemniej jest w ogródku letnim, pełnym drewna, zieleni i romantycznego, vintage'owego klimatu. Zamówiliśmy nowość, czyli pizzę z awokado i pieczonym indykiem podawaną na świeżych liściach szpinaku i rukoli. Każdemu, kto odwiedza Kraków polecam wybrać się do tego miejsca i spróbować smakołyków z ich menu, nie zawiedziecie się! Wieczór spędziliśmy na krakowskim rynku, gdzie po raz pierwszy od dawna miałam okazję podziwiać wspaniałe oświetlone kamienniczki oraz fontannę.
Ostatni dzień naszego krótkiego wypadku do dawnej stolicy Polski rozpoczęliśmy od.. odpoczynku w Parku Jordana. Wraz z innymi ludźmi korzystaliśmy ze sporej dawki promieni słonecznych opalając się na trawie. Następnie, po zmianie planów, udaliśmy się na południe Krakowa, za Kazimierz. Odwiedziliśmy ulicę Tatrzańską, znaną z kolorowych schodów. Niestety trafiliśmy prace remontowe i schody były pokryte pyłem, co spowodowało, że ich intensywny kolor zanikł. Jednak uważam je za niesamowicie fotogeniczne! Każdy stopień jest w innym kolorze tęczy, a na nich widnieją napisy: cytaty, sentencje, czy też zwykłe, krótkie zdania.
Jako, że planowaliśmy odwiedzić Kopiec Kościuszki, a czasu było za mało na przemieszczenie się z jednego końca Krakowa na drugi, postanowiliśmy odwiedzić Kopiec Krakusa, który znajdował się niedaleko ulicy Tatrzańskiej. Widok z każdym krokiem stawał się coraz piękniejszy.. Ze szczytu można podziwiać panoramę całego miasta obracając się dookoła. Jednak moje serce skradł widok samotnie stojącego drzewa prod którym widać centralną część miasta.
Nasza podróż dobiegła końca w godzinach wieczornych. Do rodzinnego miasta wróciliśmy pociągiem późnym wieczorem, kiedy na dworze panowała już całkowita ciemność. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Niby krótki wyjazd, praktycznie dwa kroki od domu, a jednak to wspaniałe oderwanie się od rzeczywistości i ciągłej pracy. Wspominając ten wyjazd od razu pojawia mi się na ustach uśmiech. Ponownie doszłam do wniosku, że przy każdej podróży w to samo miejsce odkrywam coś nowego. Dlatego lubię wracać na stare. Coraz łatwiej poruszam się w tym miejscu, a jednocześnie coraz więcej odkrywam. Nie kręcę się już w centralnej części, a oddalam na krańce, aby poznać miasto od drugiej strony. I wiem też, że Kraków mi się nigdy nie znudzi. Przy każdej kolejnej podróży w to miejsce na pewno odwiedzę Rynek, który zwyczajnie bardzo lubię, ale odkryję też kolejne, nowe, nieznane mi dotąd miejsca, a takich na liście do zobaczenia mam już całkiem sporo :)
Zdjęcia to nie wszystko, Kraków jest na tyle barwnym miejscem, że postanowiłam uwiecznić go wyjątkowo na filmie i spróbować na nowo swoich sił w montowaniu filmików - dlatego tak długo trwało tworzenie tego posta, czekałam na koniec pracy i dużo czasu na sklejanie :)
Nie zapomnijcie o zostawieniu łapki w górę oraz subskrybcji kanału - wkrótce pojawią się kolejne filmiki! :)
INSTAGRAM @miller.emilia
Tym razem jednak zdecydowaliśmy na dłuższy trip do serca małopolski z ambitniejszym planem zwiedzania. Nasza podróż miała miejsce na początku lipca i trwała 3 dni. To naprawdę sporo czasu jak na miasto, które poznało się już w większości.
Podróż rozpoczęliśmy wyjątkowo, bo w samo południe.. od złapania stopa! Było to moje pierwsze doświadczenie ze stopem na kartkę, czyli z napisem na kartonie gdzie chcemy jechać i co ciekawe udało nam się go złapać w zaledwie 7 minut! Byłam pod niemałym wrażeniem. A żeby tego było mało okazało się, że świat jest mały i że z Szymonem, który zatrzymał się zaoferował nam podwózkę do Krakowa, mamy wspólnych znajomych, a ja sama kojarzę go od bardzo dawna :D
Po dwóch godzinach niesamowicie przyjemnej jazdy w świetnym towarzystwie dojechaliśmy na miejsce i udaliśmy się na krakowskie błonia, gdzie trwały już przygotowania do Światowych Dni Młodzieży. Następnie kierowaliśmy się do serca miasta, czyli na rynek i okolice. Można by powiedzieć, że to stały punkt wszystkich wypadów do Krakowa. O każdej porze roku jest tu pięknie, nawet podczas deszczowej jesieni. My na szczęście na pogodę nie musieliśmy narzekać - piękne bezchmurne niebo, słońce, delikatny wiatr i idealna temperatura wahająca się w granicach 25-30 stopni za dnia.
Wieczór spędziliśmy nad Wisłą, podziwiając nie tylko zachód słońca, ale także aktywność fizyczną ludzi, którzy co chwila mijali nas, a to truchtem, a to na rowerze, a to na rolkach.. Całe rodziny, pojedyncze jednostki i grupki znajomych. Możliwość noclegu zaoferował nam kolega Wojtka studiujący w Krakowie. Uwielbiam takie spotkania, gdy siedzi się do nocy i wspomina stare, ale jeszcze nie tak odległe, licealne czasy.
Nowy dzień rozpoczęliśmy od wycieczki do Oświęcimia. Był to najważniejszy punkt naszej 3-dniowej wyprawy, ponieważ do tej pory żadne z nas tam jeszcze nie było. Do miasta udaliśmy się pociągiem, który w porównaniu z specjalnie przygotowanymi autokarami Kraków-Oświęcim kosztują grosze, a dokładnie około 5-10 zł.
Wejście na teren muzeum jest płatne. Niestety już od samego początku nie byłam zachwycona - problemy formalne z torebką, bo za duża, niemiła obsługa oraz zwiedzanie z przewodnikiem... Nie wiedziałam co gorsze, jednak ostatniego problemu szybko się pozbyliśmy. Szczerze nie przepadam za zwiedzaniem z grupą, i choćby przewodnik opowiadał niesamowicie ciekawie - w tym miejscu nie odpowiadała mi taka forma wycieczki. Zwykle jest to przepędzanie, robienie na szybko - tak było i tym razem. Po kilkunastu minutach odłączyliśmy się po cichu od grupy zwiedzających i swoim wolnym tempem spacerowaliśmy po terenie Auschwitz. Spokojnie czytaliśmy plansze które nas interesowały, zaglądaliśmy do gablotek, a następnie staliśmy nad nimi zamyśleni - w końcu był czas na połączenie muzeum z rzeczywistością. To tutaj byli prawdziwi ludzie, niecałe 100 lat temu, nasi dziadkowie, rodziny. Ginęli jeden po drugim, na dziesiątki sposobów, a my dziś chodzimy ich ścieżkami i oglądamy za szybą pozostałości po nich. Z grupą pędzącą wiecznie do przodu nigdy nie doznałabym takich myśli. Z czasem mijało nas coraz więcej grup, a my nadal spokojnie przemieszczaliśmy się po terenie muzeum.
Wróciliśmy wieczornym pociągiem do centrum, a następnie udaliśmy się na ulicę Poleską, boczną uliczkę wychodzącą z Grodzkiej, do restauracji Trzy Papryczki, gdzie mieliśmy rezerwację. Jest to jedna z lepszych pizzerii w Krakowie, gdzie pizza pieczona jest w piecu palonym drewnem, a jej smak pozostaje w ustach na kilka godzin. Do tego cechuje się nietypowymi połączeniami smakowymi zarówno na pizzy, jak i w innych daniach. Zdecydowanie najprzyjemniej jest w ogródku letnim, pełnym drewna, zieleni i romantycznego, vintage'owego klimatu. Zamówiliśmy nowość, czyli pizzę z awokado i pieczonym indykiem podawaną na świeżych liściach szpinaku i rukoli. Każdemu, kto odwiedza Kraków polecam wybrać się do tego miejsca i spróbować smakołyków z ich menu, nie zawiedziecie się! Wieczór spędziliśmy na krakowskim rynku, gdzie po raz pierwszy od dawna miałam okazję podziwiać wspaniałe oświetlone kamienniczki oraz fontannę.
Ostatni dzień naszego krótkiego wypadku do dawnej stolicy Polski rozpoczęliśmy od.. odpoczynku w Parku Jordana. Wraz z innymi ludźmi korzystaliśmy ze sporej dawki promieni słonecznych opalając się na trawie. Następnie, po zmianie planów, udaliśmy się na południe Krakowa, za Kazimierz. Odwiedziliśmy ulicę Tatrzańską, znaną z kolorowych schodów. Niestety trafiliśmy prace remontowe i schody były pokryte pyłem, co spowodowało, że ich intensywny kolor zanikł. Jednak uważam je za niesamowicie fotogeniczne! Każdy stopień jest w innym kolorze tęczy, a na nich widnieją napisy: cytaty, sentencje, czy też zwykłe, krótkie zdania.
Jako, że planowaliśmy odwiedzić Kopiec Kościuszki, a czasu było za mało na przemieszczenie się z jednego końca Krakowa na drugi, postanowiliśmy odwiedzić Kopiec Krakusa, który znajdował się niedaleko ulicy Tatrzańskiej. Widok z każdym krokiem stawał się coraz piękniejszy.. Ze szczytu można podziwiać panoramę całego miasta obracając się dookoła. Jednak moje serce skradł widok samotnie stojącego drzewa prod którym widać centralną część miasta.
Nasza podróż dobiegła końca w godzinach wieczornych. Do rodzinnego miasta wróciliśmy pociągiem późnym wieczorem, kiedy na dworze panowała już całkowita ciemność. Dawno tak dobrze się nie bawiłam. Niby krótki wyjazd, praktycznie dwa kroki od domu, a jednak to wspaniałe oderwanie się od rzeczywistości i ciągłej pracy. Wspominając ten wyjazd od razu pojawia mi się na ustach uśmiech. Ponownie doszłam do wniosku, że przy każdej podróży w to samo miejsce odkrywam coś nowego. Dlatego lubię wracać na stare. Coraz łatwiej poruszam się w tym miejscu, a jednocześnie coraz więcej odkrywam. Nie kręcę się już w centralnej części, a oddalam na krańce, aby poznać miasto od drugiej strony. I wiem też, że Kraków mi się nigdy nie znudzi. Przy każdej kolejnej podróży w to miejsce na pewno odwiedzę Rynek, który zwyczajnie bardzo lubię, ale odkryję też kolejne, nowe, nieznane mi dotąd miejsca, a takich na liście do zobaczenia mam już całkiem sporo :)
Zdjęcia to nie wszystko, Kraków jest na tyle barwnym miejscem, że postanowiłam uwiecznić go wyjątkowo na filmie i spróbować na nowo swoich sił w montowaniu filmików - dlatego tak długo trwało tworzenie tego posta, czekałam na koniec pracy i dużo czasu na sklejanie :)
Co myślicie o ponownych podróżach w to samo miejsce?
Byliście w Krakowie?
Jak Wam się podobał filmik?
INSTAGRAM @miller.emilia
FANPAGE Miller Emilia Blog
SNAPCHAT @mlecznyraj
10 komentarze
Byłam w Krakowie wiele razy, jest bosko ! Bardzo ładnie wychodzisz na zdjęciach :)
OdpowiedzUsuńDo Oświęcimia też mam pojechać :)
Pozdrawiam Cię ciepło :)
http://czekoladowybudym.blogspot.com/
Uwielbiam Krakow, a bylam tm niestety tylko raz. Musze sie wybrac w niedalekiej przyszlosci, bo w Auschwitz nie bylam nigdy, a bardzo chcialabym zobaczyc.
OdpowiedzUsuńKocham Kraków kiedyś miałam tam zamieszkać ale z różnych względów wybrałam Warszawę :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i Wy pięknie razem się prezentujecie :)
Zapraszam do siebie
www.anrikaiszafagra.blogspot.com
Byłam w Krakowie. Jest to cudowne miasto z wspaniałymi miejscami. Zdjęcia w poście są cudowne. Chciałabym pojechać w te wszystkie miejsca! :)
OdpowiedzUsuńWow, jest tan naprawdę pięknie... Niestety nigdy nie byłam, aczkolwiek mam zamiar to zmienić :) Świetny blog!
OdpowiedzUsuńhttps://pannakuchcewicz.blogspot.com/
Ja rownież nigdy tam nie byłam ! Ale Kraków to piękne miejsce :) mam nadzieje ze kiedyś tam wpadnę chociaż na chwile :)
OdpowiedzUsuńDawno nie byłam w Krakowie :)
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Zazdroszczę, nigdy nie miałam okazji być w Krk, mam nadzieję, że kiedyś odwiedzę to miasto :)
OdpowiedzUsuńRaz w życiu byłam w Krakowie i raz w Oświęcimiu. W dodatku byłam wtedy w ciąży.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjęcia. Czarno - białe zdjęcie w oknie jest tak klimatyczne. <3
Bardzo mi się podoba Twój post i fotorelacja. Życzę wspaniałych podróży!
www.paniyoanna.blogspot.com
Kraków to cudowne miejsce! Byłam tam tylko raz, jednak jest jednym z moich ulubionych miejsc ♥
OdpowiedzUsuńŚwietna fotorelacja!
http://iam-wiki.blogspot.com/