I już na wstępie chciałabym zaznaczyć i przeprosić, że zdjęcia są robione telefonem podczas niekoniecznie odpowiednich warunków, ale robią za dobre wspomnienie, którym się chciałam z wami podzielić.
Siądź spokojnie, włącz piosenki poniżej i poczuj ten klimat, który towarzyszył mi przez kilka dni.
Chyba nie ma osoby, która nie słyszała nigdy nic o Przystanku Woodstock. I mogę się założyć, że w większości były to złe słowa, które krytykowały tę imprezę. Jednak jedno jest pewne: tak samo jak nie ocenia się książki po okładce, to nie można sobie wyrobić opinii poprzez słuchanie osób, które tam nigdy nie były i tego co mówią w mediach.
Miłość, przyjaźń, muzyka
Odwiedziłam najpiękniejsze miejsce na Ziemi, spędziłam tam 4 cztery cudowne dni w polowych warunkach z grupą dobrych znajomych, świetną muzyką i mnóstwem atrakcji. Myślę, że warto przedstawić wam krok po kroku jak wygląda cała ta impreza, a może i nawet zmienić wasze (złe) zdanie na jej temat i przekonać was do udziału w niej w następnych latach :)
Lubuskie warte zachodu
Zacznę od przybliżenia wam tego, czym jest Przystanek Woodstock. Jest to trzydniowy letni festiwal, który jest przede wszystkim podziękowaniem dla wszystkich wolontariuszy i osób wspierających styczniowe działania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Od lat odbywa się w Kostrzynie nad Odrą, co jest wielką promocją tego miasta jak i województwa, w dniach na przełomie lipca i sierpnia. A co najlepsze - jest całkowicie darmowy, w całości finansowany z funduszy uzyskanych przez sponsorów. Na festiwal dowiozą was specjalnie przygotowane na tę okazję pociągi MusicRegio.
Podróż z mojego miasta trwała 12 godzin, jednak w dobrym towarzystwie z akompaniamentem gitary i puszkami piwa czas upłynął niesamowicie szybko, ani się obejrzeliśmy, a o 6 rano przekraczaliśmy woodstockową bramę.
Przechodząc do samej imprezy tradycyjnie otwiera ją Jurek Owsiak o godzinie 15 wraz z Orkiestrą. Następnie jest pokaz samolotowy... Potem już tylko 3 doby wyśmienitej zabawy, które kończą się w nocy oficjalnym zakończeniem na Dużej Scenie.
Gdybym miała wam opisać jak wygląda tam życie, to powiem, że jest ono niesamowicie proste, a za razem jest survivalem, na który warto poświęcić kilka dni swojego życia. Spanie w namiocie przy zewnętrznej temperaturze około 10 stopni to nie lada wyzwanie. Owszem, prysznice z gorącą wodą są dostępne po wystaniu średnio ponad godziny w kolejce i za opłatą 8 zł. Rezygnacja z makijażu, obcasów na rzecz kolorowych ciuchów i trampek! Oj co ja będę gadać. Tam trzeba pojechać i zobaczyć na własne oczy!
Jeśli chodzi o gastro, to spotkamy się tutaj ze specjalnie wybudowaną halą Lidla zaopatrzonego we wszystko co się może przydać podczas tych kilku dni festiwalu zarówno na śniadanie (pieczywo, mięso, nabiał, warzywa) jak i na grilla, ale także posiadał spore zapasy wody i napojów, przekąsek słodkich i słonych oraz kosze z bluzkami, spodniami, butami czy bielizną - na wypadek gdyby coś komuś zginęło bądź zabrakło - i artykułami typu papier, chusteczki, palstikowe talerzyki. Obok hali jest strefa Chillout'u gdzie odbywają się np. warsztaty gry na bębnach. Woodstockowe pole otwiera i zamyka po obu stronach strefa typowo gastronomiczna, gdzie możemy kupić pyszne cappucino, herbatę, kawę mrożoną, kukurydzę, a także pełne obiady w formie domowej (mięsko+surówka+ziemniaczki, pierogi ruskie, makarony) lub fast foodowej (kebab, hotdog XXL).
W wiosce Kryszny dostaniemy za 8 zł ryż z wegetariańskim gulaszem, wafel plus słodki deser - halawę. Czegokolwiek nie spróbujecie, będziecie zadowoleni, nie tylko dlatego, że ceny są niskie, a porcje duże, ale także dlatego, że wszystko jest smaczne. W namiotach gastronomicznych panuje ciekawa organizacja, ponieważ każda kolejka prowadzi do innej potrawy, to znaczy, że jest kilkanaście drobnych kolejek i w każdej z nich można kupić inny posiłek. Tak samo wygląda sytuacja z piwem, gdzie do wyboru mamy lane, smakowe lub w limitowanej Woodstockowej puszce :)
Strefa rozrywki, poza polem namiotowym, obejmuje moim zdaniem zdecydowaną część powierzchni przeznaczonej na festiwal. Główna, Duża Scena z największym obszarem dla publiczności znajduje się tuż przy bramie Woodstocku. To na tej scenie grają zarówno polskie jak i światowej sławy zespoły, a także to na niej Jurek Owsiak stoi z mikrofonem i oficjalnie rozpoczyna bądź kończy festiwal. Mała scena znajduje się w okolicy Lidla, a na niej grają równie znane zespoły i zazwyczaj polskie. Do sceny Kryszny dojdziemy idąc główną drogą z Dużej Sceny. Owszem, były na niej pokazy wykonywane przez wyznawców tej religii, ale po godzinie 15 wszystkie koncerty, to rockowe, metalowe i reggae. Wzgórze należy do ASP, gdzie znajdziemy warsztaty, namioty w rozmowami ze znanymi ludźmi oraz strefy rozrywkowe, gdzie możemy spełnić się tworząc coś, malując, śpiewając, tańcząc bądź ucząc się gry na bębnach czy gitarze. Warsztaty oraz spotkania zaczynały się od około 11, a my dzień w dzień chodziliśmy na spotkania podróżnicze, czyli coś co tygryski lubią najbardziej :) Zahaczyliśmy też o taniec intuicyjny, dom bez hejtu, podpisywaliśmy petycje, a ostatniego dnia siedząc w pełnym słońcu z dużym uśmiechem na twarzy pośród setek ludzi, słuchaliśmy rozmowy na żywo z Aleksandrem Dobą.
Rozrywka nie kończy się po tych czterech miejscach. Czeka nas strefa Leszka, gdzie poza odrębną małą sceną, za określoną liczbę puszek dostaniemy opaskę na rękę, flagę czy nawet plecak! Allegro przygotowało dla nas diabelski młyn i leżaczki. Play oferuje nam kilka miejsc, gdzie możemy podładować telefon, a także kupić starter za złotówkę z tatuażami i innymi gadżetami, np. wodoodpornym futerałem na telefon lub chustami typu Buff oraz scenę Play, gdzie ponownie odbyło się malowanie ciał i bicie rekordu Guinnessa. Tuż przy Dużej Scenie mamy możliwość skoku na bungee, a także zażyć kąpieli błotnej pod grzybkiem. Idąc główną aleją natkniemy się na punkty informacyjne, stoisko Poczty Polskiej, a w zdecydowanej większości sklepiki z przydatnymi pierdołami, czyli kapelusze, bandamki, bransoletki, ekrany, naszywki, szarawary oraz modne w tym sezonie złote tatuaże, a to wszystko w naprawdę przystępnych cenach :)
Gdzie ta zła strona? Chyba nie ma. To co widzisz w mediach - upita młodzież, kolejne naćpane osoby, jakieś zgony, udary, orgie, przemoc.. no i wszechobecny brud i syf.. może to i jest, ale ja się z tym nie spotkałam. Przecież każdy ma swoją głowę, wie co robi i to wszystko jest na jego własną odpowiedzialność. Równie dobrze mógł się upić pod własnym blokiem, ale nie, stało się to tutaj, na festiwalu.. Wiadomo, tutaj można poczuć wolność, ale to nie znaczy, żeby od razu szaleć na całego i dać się ponieść. To, że ktoś dostał udaru słonecznego, to wina tylko i wyłącznie tego, że nie zabezpieczył się przed tym wystarczająco dobrze. A brud i syf? Pozorny. Polega on na tym, że większość powierzchni pokrywa piach z ziemią, a błotko, które jest formą atrakcji, nie musi każdy odwiedzać.
Bezpieczeństwa pilnuje Pokojowy Patrol, a gdyby stało się coś poważnego, następuje szybka ingerencja i przewożą Cię do szpitala polowego obecnego na polu. W obrębie kilku kilometrów jest zakaz sprzedawania napojów w szklanych opakowaniach, wszystko w trosce o nasze bezpieczeństwo, a jeśli już ktoś się z takowym znajdzie, to każą oddać, wylać bądź wypić, aby zabrać butelkę.
Stop narkotykom! Już w pociągu zaczęło się sprawdzanie. Ekipa 8 osób z psami przemierzała wzdłuż nasz pojazd i sprawdzała czy nikt nic nie ma.. Na moich oczach wyprowadzili dwójkę młodych mężczyzn w kajdankach, co było dla nas niecodziennym widokiem.
A dwa zdjęcia poniżej trochę z innej beczki
I wiecie co? Trudno mi wyrazić co czuję teraz po imprezie. Chciałoby się powiedzieć wszystko, żeby was przekonać i zachęcić, ale to wszystko trzeba przeżyć i spróbować na własnej skórze jak tam naprawdę jest. Ja wam tylko opisałam jak tam jest, że tak naprawdę jest to wyjazd typu survival, ale w gronie najlepszych znajomych, którzy są rekompensatą za wszystkie niedogodności na miejscu.
ZARAZ BĘDZIE CIEMNO! Zamknij się!
To stanie w kolejkach do Lidla, pod prysznic czy do gastro, niezliczona ilość przemierzonych kilometrów pomiędzy naszym namiotem, ASP, scenami i Toi Toi'ami, w poszukiwaniu tego 'w miarę OK', nieprzespane noce w zimnym namiocie przy wietrze, miliony uśmiechów, pomocny Pokojowy Patrol, niesamowita atmosfera i ludzie, niezapomniane koncerty i Jurek, dzięki któremu mogliśmy wszyscy znaleźć się w Kostrzynie na tych kilka magicznych dni! Dziękujemy!
Byliście kiedyś na tym festiwalu? A może na innym?
Jakie macie opnie na temat tej imprezy?
Czy po przeczytaniu tej lektury zmieniły się wasze postrzeżenia na temat Przystanku?
0 komentarze