Pomimo tego, że Sylwester już za nami, to wielkimi krokami zbliża się karnawał, a w nim także studniówki! Jeśli kochasz makeup i na wszelkiego rodzaju imprezy malujesz się sama musisz się zaopatrzyć w odpowiedni zestaw, który sprawi, że będziesz wyglądać nieskazitelnie przez całą noc zabawy! Myśląc o zbliżających się imprezach i spotkaniach, a także postanowiłam zaopatrzyć się w dobry podkład, szczególnie, że mój aktualny był już na wykończeniu.
Postawiłam sobie kilka wymagań, jakie ma spełniać produkt, a jedną z nich była trwałość oraz krycie, które można budować. Jest to dla mnie szczególnie ważne zimą, kiedy szaliki, czapki i chusteczki do nosa lubią zjadać nam kosmetyk z twarzy!
Spośród wielu kandydatów, m.in. niedostępnego w sklepach internetowych i stacjonarnych Catrice HD Liquid Coverage czy też znanego mi wcześniej Revlona CS wybrałam podkład o wielu sprzecznych opiniach - Pierre Rene Skin Balance. Motywacją do jego kupna była także promocja 50% w sklepach Kontigo, ostatnio mojej ulubionej drogerii. Dorwałam ten podkład za 13 zł, dobrałam też do niego puder ryżowy za 9 zł oraz fixer również za 12 zł. Za całość zapłaciłam niecałe 40 zł, podczas gdy bez promocji koszt dochodziłby do 80!
Pierre Rene Skin Balance (Nr.20 Champagne)
Kolor Szampański, czyli nr. 20 to najjaśniejszy z całej kolekcji, to odcień idealny dla bladziochów! Idealnie sprawdza się na mojej 'zimowej skórze', wręcz mogę powiedzieć, że jest za jasny! Niestety kolejny numerek był dla mnie o wiele za ciemny, nie pozostało mi nic jak wziąć jaśniejszy i go ocieplać i przyciemniać, to zdecydowanie łatwiejsze. Kolor, jak już wspomniałam, jest jasny, jednocześnie nie ma w nim różowych tonów - jest neutralny z kierunkiem do żółtych tonów. Na stronie jest dość nieadekwatny, bo wygląda na siny!
Rozpoczęłam od koloru, jednak opakowanie także jest ważne! Produkt znajduje się w szklanej buteleczce, prostej i eleganckiej, o pojemności 30 ml z pompką dozującą. Nie zacina się, można stopniować ilość dozowanego kosmetyku. Pompka przykryta jest plastikową zakrętką, a przy zamykaniu słychać charakterystyczne 'klik'. Oryginalny, nieotwarty produkt umieszczony jest w pudełeczku tekturowym.
Produkt jest dość gęsty, zbity. Posiada intensywny zapach wanilii, który jest mdły, jednak po chwili staje się całkowicie niewyczuwalny. Aplikacja podkładu po raz pierwszy sprawiła mi nieco problemów - tworzył smugi, nie kleił się twarzy, nie miał pełnego krycia, tworzył dziury i prześwity. O aplikacji palcami nie ma mowy! Postawiłam na wilgotną gąbeczkę i kluczem okazało się użycie małej ilości produktu! Podkład nałożony cienką warstwą daje lepsze krycie i efekt niż nałożenie szpachli. Kolor skóry ujednolicił się, drobne niedoskonałości zostały przykryte. Pierwsze chwile po nałożeniu mamy efekt mokrej twarzy, jednak już podczas nakładania korektora podkład staje się matowy.
Podkład faktycznie jest wodoodporny, nie straszna mu woda, deszcz, śnieg. Nie ściera się ani za pomocą ubrań, ani chusteczek, ani po przetarciu ręką. Trwałość jak najbardziej na plus, utrzymuje się przez cały dzień bez zarzutów, również przetrwał imprezy. Nie zapchał mnie, ale to też kwestia odpowiedniej pielęgnacji i demakijażu każdego dnia. Nie tworzy efektu maski, a jego krycie można stopniować od średniego do mocnego! Podczas dnia nie czuję go na twarzy, ładnie się z nią stapia, niestety niezagruntowany pudrem wchodzi w załamania, co zauważyłam na czole, kiedy zaczynałam malować brwi unosząc je. Najbardziej zadowolona jestem z doboru koloru oraz z tego, że podkład nie ciemnieje! Z pewnością nie będzie to moje ostatnie opakowanie
Pierre Rene Loose Powder
To sypki puder ryżowy zamknięty w plastikowym pudełeczku z sitkiem. 8 gram produktu starczy na minimum pół roku użytkowania, gdyż sypie pudry z reguły są bardzo wydajne. Produkt kupujemy w tekturowym opakowaniu, a sitko jest zaklejone naklejką.
Niestety muszę się przyczepić do opakowania - pomimo tego, że zamykając wieczko czuję jakby lekko się zasysało, to brakuje mi tradycyjnej zakrętki która o wiele bardziej zabezpieczy mój puder przed otworzeniem się. Tu wygrywa puder Paese. Jednak pod względem sitka zdecydowanie wygrywa puder Pierre Rene. W pierwszym z pudrów nie raz miałam sytuację, że siteczko samo odpadało po odwróceniu opakowania do góry nogami, a kiedy otwierałam je miałam niemilą niespodziankę na całej toaletce.. lub co gorsza na czarnych spodniach. W pudrze z Pierre Rene sitko nie wyskakuje i nie robi niespodzianek, a w dodatku wieczko jest przezroczyste, co ułatwia nam kontrolowanie produktu od góry.
Puder jest transparentny, jednak przy nieostrożnej aplikacji potrafi bielić. Zazwyczaj nakładam go puchatym pędzlem, jednak ostatnio próbuję nakładania go wilgotną gąbeczką i tym efektem jestem zachwycona! Produkt ma piękny zapach, również z nutą wanilii, jednak nie tak nachalnej jak w przypadku podkładu - dość słodki.
Jest też druga kategoria w której puder ryżowy z Pierre Rene ma przewagę nad pudrem z Paese: obietnice producenta. Loose Powder zdobył moje serce idealnym zmieleniem pudru, który przypomina delikatny puch, a także wielogodzinnym matem na mojej twarzy. Malując się rano zwykle po 3-4 godzinach wymagałam poprawki, bo skóra zaczynała się świecić.. Z tym puderem jestem w stanie wytrzymać cały dzień bez poprawek w kwestii zmatowienia! Mat utrzymuje się od 7 do 12 godzin, czyli czas o jakim bym nigdy nie pomyślała! Wytrzymuje wszelkie warunki, od ciepła do zimna, aż po wilgoć, wiatr, ocieranie ubraniami. Pod koniec dnia ma delikatnie i subtelnie świecącą się twarz, co mi całkowicie nie przeszkadza, prędzej poprawiam widoczne przebarwienia czy krostki. Jednym słowem jestem zachwycona! Nie uwydatnia zmarszczek, nadaje się do bakingu, wygładza cerę, nie wchodzi w załamania i pory, nie wysusza ani nie ściąga skóry. Jak dla mnie same pozytywy.. i już wiem, że wrócę do niego jak tylko się skończy! Znalazłam swój ideał :)
Pierre Rene Makeup Fixer
To produkt, który mnie całkowicie zaskoczył. Nie oczekując zbyt wiele dostałam wszystko co obiecywał producent! Zamknięty w metalowym opakowaniu sprej pozwala na utrwalenie naszego gotowego makijażu na wiele, wiele godzin! Jego pojemność to 150 ml, co sprawia, że produkt nawet przy codziennym stosowaniu posłuży nam na naprawdę długo. Dozownik rozpyla delikatną mgiełkę. Psikając twarz i oczy z odpowiedniej odległości najpierw poczujemy nieprzyjemne uczucie ściągnięcia, następnie lepkość.. Po chwili wszystko wróci do normy, twarz będzie dalej taka jaka była przed użyciem, matowa, gładka, z tą różnicą, że trwałość wykonanego makijażu od razu skoczy do góry! Areozol ma przyjemny, delikatny zapach, a w swoim składzie zawiera panthenol, który pozwoli nam na codzienne używanie fixera bez obaw przesuszenie skóry! Podobnie jak wcześniej wspomniane produkty, sprej jest wodoodporny i niepodatny na ścieranie, nie straszna mu pogoda oraz złe warunki otoczenia. Mój test fixera polegał na stosowaniu go przez kilka dni pod rząd, następnie kilka dni przerwy, aby sprawdzić jak radzi sobie sam podkład z pudrem i faktycznie jest różnica - jedynie w trwałości, bo sprej nie zapewnia nam matu jaki gwarantuje puder :) Już wiem, że ten sprej będzie moim stałym wyborem na wszelkie imprezy i dłuższe wyjścia, na których oczekuję trwałości od mojego makijażu.
To wspaniałe trio z Pierre Rene to mój wybór na tegoroczny karnawał i zbliżające się imprezy! Dzięki nim mam zapewnioną zabawę bez obaw o mój makijaż! A Wy już wybrałyście swoje kosmetyki na zbliżający się okres zabaw? Co to będzie? Może macie jakieś perełki?
PAMIĘTAJ O MOICH SOCIAL MEDIACH!
Zaobserwuj instagrama @miller.emilia oraz polub mój fanpage Miller Emilia Blog
Nie zapomnij skomentować i zaobserwować bloga oraz zapisać się do newslettera, aby być na bieżąco!
18 komentarze
Łowczyni okazji, widzę :) Szczególnie puder mnie zainteresował - głośno jest o pudrach z naturalnych składników, myślę o tym, by jakiś przetestować :)
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Lina Nastya
https://lina-nastya.blogspot.com/2017/01/19-faktow-na-19-urodziny.html
O tej firmie słyszałam dużo pozytywnych opinii, szczególnie na temat pudru transparentnego, który wcale nie jest wielce drogi, a sprawdza się doskonale. Muszę przyznać, że chyba skuszę się na coś z tej firmy, ponieważ chcę mieć porównanie i doświadczyć na własnej skórze, czy ekonomiczne kosmetyki rzeczywiście mogą stać się lepszym zamiennikiem tych drogich.
OdpowiedzUsuńZdjęcia są cudowne, opis zachęcający, a minimalistyczny, przejrzysty wygląd bloga jedynie przyciąga czytelnika.
Obserwuję i zostaję na dłużej, http://zaczytanaaax.blogspot.com/
Nie miałam jeszcze tych kosmetyków u siebie w torebce. Po tym poście zdecydowałam że chyba muszę je wypróbować :) Świetny blog :)
OdpowiedzUsuńKiudlis.blogspot.com
Sama mam rozświetlasz tej marki i muszę przyznać, że jest wspaniały i bardzo wydajny, gdyż trzeba pilnować się z ilością jaką nakładamy, no chyba, że ktoś lubi się błyszczeć :)
OdpowiedzUsuńhttps://mental-giant.blogspot.com/
Chyba skusze się na kosmetyki tej firmy ;) świetny blog!
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy wpis. Zaintrygowalas mnie tym podkładem. Jestem ciekawa jak się zachowa na mojej skórze. Muszę się mu przyjrzeć bliżej :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen podkład jest rewelacyjny. Odkryłam go już rok temu i zużyłam nie całe dwa opakowania (z przerwą letnią na krem BB). Na zimę miałam ten sam kolorek (idealne żółte tony) a później na lato kupiłam ton ciemniejszy, był jednak za ciężki więc wolałam krem BB :)Teraz go używam czasami z MUR The One Foundation shade 1.
OdpowiedzUsuńJa zawsze podkład nakładam palcami i nie miałam z nim większego problemu. Może zależy też jaka jest baza, u mnie to jest krem matujący.
Dla mnie najważniejsze jest to, że Pierre Rene jest cf, dlatego będę wierna tej marce ;)
Nie miałam jeszcze żadnego z tych produktów :)
OdpowiedzUsuńOnlyDreams
Mam ten podkład i czasem pomarańczowieje, czasem nie - nie mam pojęcia czemu... Ale jest świetny!
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz spróbować super podkładu polecam AA Filler Ivory, jest o niebo lepszy od PR! Tylko nie zwracaj uwagi na nazwę, haha :D
Mój blog - klik! :)
Mam z tej firmy jedynie konturówki do ust:)
OdpowiedzUsuńi jak się sprawdzają? Polecasz jakieś kolory? :)
UsuńDobre produkty godne polecenia :)
OdpowiedzUsuńrilseee.blogspot.com
Ja sama mam z tej firmy bronzer i jestem bardzo zadowolona
OdpowiedzUsuńhttp://ladiepunia.blogspot.com/?m=1
Używam tego podkładu i jestem również bardzo zadowolona! Niestety kończy mi się puder więc być może zainwestuje w produkt o którym pisałaś :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twoja recenzja. Jest wyczerpująca i można dowiedzieć się z niej wszystkiego, co potrzebujemy wiedzieć przed zakupem produktu!
Pozdrawiam.
https://b-saandra.blogspot.com/2017/01/3-top-three-cheap-cosmetics-in-my-make.html
Super blog! Zdecydowanie zostanę na dłużej! Obserwuję :))
OdpowiedzUsuńhttp://beciaem.blogspot.com/
Ah Emilka! od dłuższego czasu zamierzam się skusić na ten podkład i tak schodzi i schodzi! :)
OdpowiedzUsuńFajnie wszystko przedstawiłaś!
Buziaki!
Ciekawe kosmetyki, na pewno jakiś wypróbuję przy okazji :)
OdpowiedzUsuńhttps://nicolenicky01.blogspot.com/2017/01/podsumowanie-2k16.html
Podkład wygląda ciekawie! Ja też mam bladą cerę i ciężko jest mi znaleźć coś co nie ciemnieje lub nie ma różowych tonów. Pokażesz gdzieś jak wygląda on na Tobie? Z kolei pudry sypkie to moja zmora! Kiedyś wysypał mi się na dywan taki jeden za 50zł i myślałam, że się popłaczę. A wszystko przez takie właśnie luźne sitko :( Teraz stawiam an kompakt i aktualnie używam pudru transparentnego Tokyo z firmy Bikor i jestem bardzo zadowolona. Co prawda nie trzyma matu przez 12h, ale przez ok 6 - co w zupełności mi wystarcza. Do tego mat jest naturalny, z satynowym efektem wyrównania cery, a kosmetyk w pełni naturalny i od polskiego producenta. Polecam, jeśli nie znasz kosmetyków tej firmy! Poza tym zaciekawiło mnie nakładanie pudru mokrą gąbeczką... Jak to!? Ja zawsze robiłam to puszkiem lub pędzlem ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń